Obiecalam wiec jest ;)
Nastepny rozdzial z Zaynem ;*
---------------------------------------------------------------------
Podeszlam do lozka i usiadlam na nim. Nastepnie wzielam laptopa na kolana i go odpalilam. Zalogowalam sie na twittera. Jak tu dawno mnie nie bylo. Postanowilam cos napisac, nie zwracajac uwagi na mnustwo twettow do mnie z prosbami o follow back.
"Wiecie kogo najbardziej nie nawidze? Ludzi, ktorzy na kazdym kroku krzywdza ukochana osobe"
Przez chwile zamyslilam sie. Czy powinnam to dodac?! Nacisnelam twetuj. Poszlo, juz nic sie nie da zrobic. Zapuzno!
- Czy naprawde mnie nie nawidzisz? - jego glos posmutnial.
Nie sadzilam, ze wezmie to na serio. To tylko twitt i nic wiecej.
- Jesli chcesz.. odejde na zawsze. Nie bede cie juz wiecej ranic. Chodz nawet nie wiem co zrobilem, ale widze, ze cierpisz i za to cie przepraszam. - zamilkl
Znowu lzy zbieraly sie w cacikach moich oczu, ale tym razem nie pozwolilam, aby wydostaly sie z nich. Podeszlam do drzwi i przysluchiwalam sie uwaznie.
- Znam ja. Napewno jej przejdzie. - pocieszala moja mama - Jestes moze glodny? - zmienila temat.
W odpowiedzi nic nie uslyszalam.
- Zrobilam kolacje, jesli chcialbys cos zjesc to smialo nie krepuj sie.
- Dziekuje. - wymamrotal.
Co ja robie! On naprawde mnie kocha i nie klamal z tym, ze nie odejdzie stad dopuki go nie wyslucham. Takich facetow jest malo. Jeden na milion, a jeden z nich jest moj. Jeszcze, bo jak dalej tak pojdzie to moge go stracic. Przekrecilam kluczyk w furtce i zastyglam.
Uslyszalam jak Zayn sie poruszyl. Nabralam pelno powietrza do ust i otarlam lzy. Zlapalam za klamke i przyciagnelam do siebie. Moim oczom ukazala sie wysoka sylwetka, ktora patrzyla na mnie z radoscia w oczach. W tych oczach, ktore tak bardzo kocham. Przyblizyl sie do mnie i polozyl swoje dlonie na moich rekach, a nastepnie przejechal po nich od gory do dolu, az dotarl do moich dloni, ktore scisnal z calej sily.
- All.. - pisknelam.
- Przepraszam, nie chcialem. - juz mialam cos powiedziec, ale odpuscilam sobie. - Chce miec pewnosc, ze mi juz nigdy nie uciekniesz. - rozluznil uscisk miedzy nami.
Popatrzylam wprost w jego oczy, chcialam widziec, jak mu sie swieca ze szczescia.
- Dlaczego pozwoliles mi wtedy odejsc? - to pytanie nie dawalo mi spokoju.
- Nie myslalem. Przepraszam. Nie wiedzialem co sie dzieje? Dlaczego ucieklas do sypialni, a pozniej sie spakowalas? Zaskoczylas mnie. Chcialem cie powstrzymac, ale cialo odmowilo posluszenstwa. - tlumaczyl sie.
- Dlaczego wtedy sklamales? - nie ustapie dopuki mi wszystkiego nie wytlumaczy.
Spuscil glowe i wpatrywal sie w swoje buty.
- Zayn. - dotknelam jego podbrutka i unioslam go lekko do gory.
Teraz moglam spojrzec mu gleboko w oczy. Jego zrenice swiecily radoscio-smutkiem.
- Obiecales, ze bedziemy sobie wszystko mowic. Te dobre i zle rzeczy.
- Przelknal glosno sline i zlapal ponownie za moje dlonie.
Jak mi brakowalo, jego dotyku i ciepla.
- Odpowiem ci szczerze na wszystkie twoje pytania, jesli ty odpowiesz mi na swoje.
- Zgoda. Mozesz wejsc.
Weszlismy do srodka i usiedlismy na lozku.
Usiadlam z jednej strony, a Zayn z drugiej. W ciszy wpatrywalismy sie w siebie. Uwaznie skanowal kazdy moj ruch.
- Dlaczego wyprowadzilas sie z domu? - przerwal ta niezreczna cisze.
Nadal wpatruje sie we mnie. Wcale sie mu nie dziwie. Wkoncu nie widzial mnie tygdzien i napewno tesknil. Tak samo jak ja za nim.
- Mialam juz tego dosyc.
- Czego? Czy tym powodem bylem ja? - zapytal
- Miedzy innymi.
- To znaczy? - dopytywal
- Od kiedy wrociles, bardzo sie zmieniles. Zaczoles palic, oklamywac mnie i.. - przerwalam na chwile.
Zerknelam na niego. Wciaz patrzyl na mnie jak w obrazek. Siedzial cicho i uwarznie sluchal co mowie.
- I Perrie. - dokonczylam.
Podniusl lewa brew do gory ze zdziwienia.
- Co takiego ci zrobila?
- Nic mi nie zrobila - jeszcze - ale grozila mi - lzy naplynely mi do oczu.
- Co takiego? - krzyknal.
Wstal z lozka i zaczal chodzic po calym pokoju.
- Dlaczego mi nie powiedzialas? - kucnal przede mna - Co takiego mowila?
- Ze mi cie odbierze. - pojedyncza lza splynela po moim policzku.
Zayn to zauwarzym i starl ja kciukiem, pocierajac przy tym moj policzek.
- Wszystko bedzie dobrze. - pocieszal mnie - Nic ci nie zrobi. - chcial mnie objac, ale w czas wstalam.
- A teraz ty odpowiesz mi na moje pytanie. - otarlam mokre policzki.
Malik usiadl na moim miejscu, aby lepiej mnie widziec. Poklepal miejsce obok siebie, abym usiadla obok niego, ale nie zrobilam tego.
- Dlaczego mnie oklamujesz. - popatrzylam mu gleboko w oczy.
Siedzial cicho ze spuszczona glowa.
- Zayn! - podnieslam glos - Odpowiedz. - spojrzal na mnie. - Ja odpowiedzialam na pytanie teraz twoja kolej.
Nabral powietrze i ponownie je wypuscil.
- Chcesz wiedziec?
- Oczywicie, ze chce. Jesli mamy byc razem to musimy sobie wszystko mowic. Te dobre i zle rzeczy.
- Usiadz obok mnie. - rozkazal. - Usiadz prosze.
Przewalilam oczami i usiadlam obok niego. Nie minelo kilka sekund, a zlapal mnie za rece. Siedzielismy i wpatrywalismy sie sobie uwaznie.
- Zayn! - zaczelam.
- No bo widziesz.. - zamyslil sie - Od czego tu zaczac?!
- Najlepiej od poczatku.
- No to moze zaczne od tego dnia kiedy wyjechalas. - czy to bylo pytanie? No dalej bo trace cierpliwosc.
- Oklamalem cie wtedy, bo.. Nie chcialem, zebys sie o tym dowiedziala.
- Ale o czym? - o czym on do mnie mowi?
- O tym, ze biore..
--------------------------------------------------------------------
Jak Wam sie podoba?
Czytasz=komentarz
Chce znac wasza opinie
@kasia763
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz